Strony

niedziela, 17 stycznia 2016

II Rozdział

"W światłości zawsze ukrywa się ciemność. Ale czy w ciemności znajdą się przebłyski światła?"

Przebudziła się dopiero, gdy poczuła jak promienie słońca ogrzewają jej zmarznięte policzki. Poruszyła się, lecz wtedy po całym jej ciele rozniósł się okropny ból. Czuła, że leży na czymś miękkim, a jej ciało przykryte było cienkim materiałem. Uchyliła delikatnie powieki, aby rozejrzeć się po miejscu, w którym się znalazła. Leżała na łóżku w niewielkim pokoju. Panowała w nim niezupełna ciemność. Jedynym źródłem światła były owe promienie słońca, które przedzierały się przez delikatnie odsłoniętą zasłonę. W pomieszczeniu panował porządek, pomijając porozrzucane na ziemi bandaże i zakrwawione szmaty. Wymogła na sobie uniesienie ręki. Całe jej skóra pokryta była mnóstwem siniaków, lecz wszystkie poważniejsze rany zostały opatrzone i zabandażowane. Opuściła głowę na poduszkę, marszcząc nos. Uratowała jej życie. Dziewczyna, której w ogóle nie znała. Jej zielone oczy zabłyszczały w jej umyśle, a rysy twarzy w pewien sposób wydawały się jej być znajome. Nagle usłyszała trzask drzwi, a później uderzenie kluczy o blat stołu. Stukot obcasów rozniósł się po pomieszczeniu. Już po chwili niewysoka postać, o długich i kręconych włosach wkroczyła do pomieszczenia. Zdjęła skórzaną, brązową kurtkę i zarzuciła ją na oparcie krzesła, po czym na nim usiadła. Schowała twarz w dłoniach i westchnęła ciężko. Ginny prawie niesłyszalnie się poruszyła, jednak to nie umknęło uwadze kobiety. Od razu podniosła głowę, a jej wnikliwe zielone oczy spojrzały na nią.
-Obudziłaś się już...-Jej głos drżał.-Chcesz wody, coś do jedzenia?
Ginny przyglądała się jej ze zdziwieniem. Chciała grzecznie podziękować, jednak od razu poczuła suchość w gardle i palący ból w przełyku. Dziewczyna wstała i podeszła do niewielkiego biurka, postawionego pod oknem, na którym stał dzbanek z wodą. Już po chwili podała jej szklankę, a ona z wdzięcznością przyjęła jej pomoc również w podniesieniu się z łóżka. Dłonie trzęsły się jej przeraźliwie, a wysiłek jaki wkładała w utrzymanie kubka, sprawił, że po jej ciele przeszedł zimny dreszcz. Upiła kilka łyków, a napój ukoił ból w jej przełyku.
-Połóż się jeszcze.-Zabrała jej z dłoni szklankę i położyła na stoliczku przy łóżku.-Musisz odpocząć. Jak na razie lepiej żebyś się nie ruszała oraz nic nie mówiła. Zostałaś dotknięta dość paskudną klątwą Cruciatusa, którą Rookwood sam pozmieniał. Nie jestem pewna wszystkich efektów ubocznych, lecz te znane zdołałam usunąć.
Ginny słuchała dziewczyny z przejęciem. Coraz mniej podobała jej się wizja zostania w łóżku. Nieznajoma najwyraźniej musiała dość dobrze znać jej oprawcę, jeśli znała jego najnowsze wynalazki z dziedziny czarno magicznej. Nie miała czasu na spokojne leżenie i oczekiwanie, aż wszystkie jej rany się zagoją. Musiała odnaleźć Hermionę i Rona. Jednak... była zbyt słaba. Nie podobała jej się perspektywa zostania pod opieką dziewczyny, lecz czy miała jakiś wybór? Czuła, że jeśli tylko stanie na nogi, zaraz upadnie na ziemię. Nadal nie mogła odnaleźć się w narzuconej sytuacji. Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Byli tak pewni wygranej...
-Idę zrobić nam śniadanie. Zjesz naleśniki?-Spytała, a na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
Ginny pokiwała głową, gdy poczuła jak jej brzuch skręca się z głodu, na wzmiankę o jedzeniu. Nie wiedziała ile leżała nieprzytomna. Pomimo tego, że nie ufała nieznajomej, nie mogła oszukać natury ludzkiej. Jej organizm musiał coś zjeść, aby móc regenerować się szybciej. Ona również o tym wiedziała. Skinęła głową i zniknęła w drugim pokoju, z którego, już po chwili, doleciał przepyszny zapach jedzenia.

***

-Musimy działać! I to natychmiast!-Głos Rona rozniósł się w głównej sali obrad.-Kończy nam się czas... Musimy zapewnić Ministerstwu ochronę, a świat czarów ostrzec przed niebezpieczeństwem.
Niewielka grupka członków Zakonu Feniksa, która również przeniosła się do Nowej Kwatery, spojrzała na chłopaka z pewnym niepokojem. Oczywiście, że wierzyli w niego i w jego strategie. Ron Weasley bez zwątpienia był dobrym strategiem, lecz brakowało mu doświadczenia. A teraz? Każdy nawet najmniejszy,fałszywy ruch mógł ich wszystkich kosztować życie. Jednak słuchali go nadal. W jego oczach żarzyły się iskierki determinacji, a jego policzki zalały czerwone rumieńce.
Westchnął zmęczony i spojrzał na mapę rozłożoną na okrągłym stole. Każdy ze zgromadzonych członków grupy podążył wzrokiem za palcem, którym wskazał cel. Malutką wioskę na obrzeżach Londynu. 
-Wczorajszy zwiad odkrył, że w okolicach grupka śmierciożerców zajęła karczmę, w której świętują zwycięstwo. Możemy wysłać kilku aurorów...
-I co osiągniemy tym ruchem?-Przerwał mu Kingsley Shacklebolt i poruszył się niepewnie na niewygodnym krześle.-To posunięcie może nas dużo kosztować, a zapewne nie przyniesie ono żadnego znaczącego osiągnięcia.
-Mylisz się Kingsley. 
Drzwi uchyliły się, a do pomieszczenia wkroczyła Hermiona. Momentalnie wzok zgromadzonych przeniósł się na nią. Widać było, że niedawno co wybudziła się ze snu, lecz to nie przeszkadzało jej w tym, aby stawić się na naradę. Rozejrzała się po salonie. Widziała w oczach zgromadzonych coś na wzór żalu. Czyżby ona go spowodowała? Pomimo złego stanu, w którym się znajdowała, starała się wyglądać na pewną swoich słów i kroków. Szła z wysoko podniesioną głową, próbując zatuszować obolałe ciało, po nocy pełnej koszmarów. Pomimo, że użyła kilku zaklęć, aby pozbyć się cieni pod oczami, czuła, że oczy czarodziejów, cały czas spoglądają w jej twarz i odnajdują jej prawdziwe oblicze. Przestraszonej dziewczynki, która zmuszona jest to  trzeźwego myślenia, aby przeżyć.
-Tym atakiem pokażemy, że nie zeszliśmy do podziemi. Musimy pokazać ludziom, że Zakon nadal funkcjonuje.
Zajęła miejsce na wolnym krześle tuż przy Ronie, który posłał jej uśmiech wdzięczności i złapał jej dłoń w swoją. Niby nic nie ważny gest, jednak dla nich świadczył przede wszystkim o ich uczuciu, które rosło między nimi, dodając im otuchy i wyzwalając uczucie bezpieczeństwa.  
-Voldemort zatai śmierć swoich popleczników, nie będzie chciał rozgłosu w tej sprawie.
Z sali odezwał się tym razem damski głos. Minerwa siedziała tuż przy małżeństwu Weasley. Artur trzymał swoją żonę za dłoń, mocno ją ściskając. Molly natomiast starała się powstrzymywać łzy. Wyglądali jak cienie ich poprzednich wizerunków. Czy to nie ich los najbardziej skrzywdził? Ile jeszcze muszą cierpieć? Ile jeszcze dzieci stracić? 
-Zatem my postaramy się o tym wszystkich poinformować.
Hermiona przerwała, próbując nawiązać kontakt wzrokowy, z każdym ze zgromadzonych. Widziała na ich twarzach wyraz niepokoju, lecz również i ciekawość.
-Słowa są potęgą. Prorok Codzienny docierał zazwyczaj do wszystkich czarodziei, czemu nie wykorzystać by go jako źródło propagandy?-Spytała i przeniosła wzrok na mapę.-Zgadzam się z Ronem. Jeśli chcemy zaatakować to najlepiej jak najszybciej. Jesteśmy w osłabieniu, ale mamy możliwość działać z zaskoczenia. Później  tą przewagę stracimy.
-Załóżmy, że atak się uda-zaczął Shacklebolt.-Mamy później tracić czas na wydawanie gazet z wiadomościami o tym, że udało nam się pokonać grupkę Śmierciożerów. W czym to ma pomóc?
Hermiona chciała otworzyć usta i wytłumaczyć na czym polega jej plan, lecz ubiegł ją Artur, który powstał, a w jego oczach zabłysnęły iskierki nadziei.
-Hermiona ma rację. Mugole wykorzystywali taki sposób w swojej historii. Zapewne wiadomości, które będziemy w nim zamieszczać będą docierać do Voldemorta. Możemy utrudnić w ten sposób jego plany, w końcu przysłonięty przez gniew, może nie działać z dokładnym planem, a więc mogą wedrzeć się jakieś pomyłki.
-Które wykorzystamy.-Dokończyła Hermiona i uśmiechnęła się z wdzięcznością do ojca Rona.
Mężczyzna usiadł na krześle, a z jego oczu nie zniknęło rozmarzenie. Zasiała w nim nadzieję. Obawiała się, że może okazać się ona złudna, lecz... w takich chwilach każdy zryw mógł sprawić, że ponownie zgrają się w zespół. Musiała zaryzykować.
-Muszę to przemyśleć.- Kingsley popatrzył w jej oczy, po czym przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy.- Bądźcie jednak przygotowani. Zapiszcie mi listę ludzi, których będę mógł ze sobą zabrać. Chcę mieć też aktualny stan Zakonu i muszę dowiedzieć się ilu brakuję, wyślemy zwiad w poszukiwaniu. A!-Przerwał i skierował palec wskazujący w stronę Hermiony.-Potrzebujemy kontaktu z Prorokiem Codziennym. Przeniesiemy jego główną bazę do Ministerstwa. Zadbam o jego ochronę.
Zaraz potem zniknął w zielonych płomieniach kominka. W pomieszczeniu nastała cisza. Hermiona skinęła głową i jako pierwsza wyszła z pokoju. Całe jej ciało drżało z wycieczenia, a oczy zaszkliły się łzami. Nie mogła pozwolić sobie teraz na chwile słabości. Bardzo dobrze o tym wiedziała. Musiała zabrać się do pracy i to jak najszybciej. Wpadła do swojej sypialni i wyciągnęła z biurka pióro i pergamin. Chciała zacząć od listy czarodziejów, która była w stanie zaatakować. Jej dłoń przez moment tkwiła w powietrzu, jednak po chwili opadła i zaczęła pisać.
Usłyszała kroki, a później zaskrzypienie otwieranych drzwi. Wiedziała kto wszedł, bowiem poczuła charakterystyczny zapach jego perfum, który drażnił jej nos. Pomimo, że wiele razy wspominała mu o tym, Ron uwielbiał ten zapach i nie zamierzał go zmienić. Poczuła jego obecność za sobą, a później ciepło jego podbródka, gdy ten oparł go o jej ramię. Dłońmi otulił ją, chwytając się za ramiona krzesła. Spojrzał na listę i zastygł w bezruchu.
-Nie możesz iść.
-Nie mogę?-Odwróciła się do niego, marszcząc ze zdziwienia czoło.
-Jesteś jeszcze słaba.-Zaczął, lecz gdy zauważył, że chce coś powiedzieć, dopowiedział.-Może ich potrafisz oszukać, ale mnie nie. Musisz odpocząć... jeśli coś by ci się stało.
-Nic mi się nie stanie, Ron.-Uśmiechnęła się do niego delikatnie i przejechała dłonią po jego policzku.-Nie mogę odpocząć. Muszę im pomóc. Dobrze wiesz, że przydam się w szeregach. Jestem dobra.
-Nie pozwolę na to. Przynajmniej nie teraz.
Hermiona spojrzała na niego ze złością i wstała z krzesła. Poczuła jak zakręciło jej się w głowie, lecz starała się wyprostować i nie mrużyć oczu. Nie mogła zrezygnować z tej wyprawy.
-Sam powiedziałeś, że nie możemy dać im więcej czasu.
-Ty zostaniesz.-Podniósł głos.-Zajmiesz się przeniesieniem Proroka do Ministerstwa.
Odsunął się od niej i skierował swoje kroki do drzwi. Hermiona zacisnęła dłonie w pięści i wypuściła ze świstem powietrze.
-Od kiedy możesz mi rozkazywać, Ron?-Spytała, a w jej głosie słyszalny był wyrzut.
-Od kiedy jestem za ciebie odpowiedzialny.
Zatrzasnął za sobą drzwi, a Hermiona upadła ponownie na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Nie miała siły mu się sprzeciwiać.

***

Lucjusz wrócił z zebrania bardzo późno. Padł na krzesło i zamknął oczy. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko, a serce biło jak opętane. Był chorobliwie blady, a z ust ciekła mu krew. Jej zapach rozniósł się po pomieszczeniu. Narcyza od razu odbiegła do niego ze szklanką wody oraz zaczęła wachlować dłonią jego twarz, po której spływały kropelki potu. Draco stał, opierając się plecami o ścianę i przyglądał się z nieodgadnionym wyrazem swojemu ojcu. Był taki słaby. Jeszcze nigdy nie okazał po sobie tyle ile dzisiaj. Ból w jego oczach, potęgowały jęki, które co po chwilę wydobywały się z jego ust.
-Czemu ci to zrobił? Był niezadowolony z naszej walki?-Spytała półszeptem Narcyza.
Draco nie mógł dużej na nią patrzyć. Cała trzęsła się z przerażenia. Lucjusz pokręcił głową i zwrócił głowę w stronę syna. Draco zauważył w jego oczach coś na kształt żalu i troski. Jednak szybko odtrącił od siebie te uczucia.
-Seveus żyje. Jest w lochach, ale nie wypuszczą go dopóki Czarny Pan nie zadecyduje co z nim zrobić.-Zaczął i zmrużył oczy.
-Będzie żył?
-Jeśli Czarny Pan tak zdecyduje, to... będzie.
Blondyn odepchnął się od ściany i zaczął nerwowo kręcić się po pokoju. Dłonie zacisnął w pięści, aż pobielały mu knykcie. Zęby zgrzytały o zęby, a żyła na jego czole skakała z nerwów. Może i to było samolubne z jego strony, ale miał za złe Severusowi, że dał się złapać. Co jak co, ale on powinien wyjść z tego cało. Powinien tu być. Dać Lucjuszowi lekarstwa, pocieszyć Narcyzę i przede wszystkim zadbać o jego bezpieczeństwo. Ile jeszcze zdoła wytrzymać? Co jeśli jego maska kontroli runie i ukorzy się przed Voldemortem? Odpowiedź była prosta... szybko pożegna się z  życiem.
-Draco...
Z zadumy wyrwał go słaby głos ojca. Zatrzymał się i spojrzał na niego z wyrzutem.
-On chce cię wysłać. Znalazł dla ciebie zadanie, bo... Beatrisa zniknęła. Będziesz musiał ją znaleźć, znaleźć i zabić. Za zdradę. 

Na początek chcę przeprosić, że nie dodawała tak długo ( dość ciężki okres był za mną). Jednak dzisiaj pojawiła się wena i... proszę! Skończyłam. Ważne jest również żebyście weszli do zakładki "O blogu", bowiem znajduje się w nim taka podgrupa jak parring. Wolę ostrzec wszystkich, którzy zaczynają czytać, aby potem nie byli na mnie źli, czy też czuli się oszukani, że nie wywiązałam się z umowy (szablon nie znaczy, że to będzie główny parring, pokazuje on natomiast to, że Draco i Hermiona będą moim głównymi bohaterami). A teraz co do rozdziału, jak Wam się podobał? :)


14 komentarzy:

  1. Cieszę się, że wreszcie pojawił się Severus, ale nie cieszę się z powodu uczucia, które między Hermioną i Ronem rośnie. Wolałabym, żeby malało, albo najlepiej od razu zniknęło...
    Jeśli chodzi o Severusa to mam nadzieję, że Voldemort nie będzie go dręczył, męczył i torturował, bo ciężko mi czytać o cierpieniu mojej ukochanej postaci.
    Interesujący jest pomysł wysłania Dracona w pogoń za Bellą. Liczę na to, że opiszesz jego poszukiwania :)

    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał ;) fajnie opisujesz akcję jestem ciekawa co wyjdzie z planu Zakonu
    Życzę weny i oczywiście czekam na next!
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam do mnie na miniaturkę
    http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba to w jaki sposób kreujesz świat i bohaterów. Nie przepadam za parowaniem Rona i Hermiony, więc mam nadzieję, że to się skończy szybko!
    Ciekawa jestem jak potoczą się losy Severusa i Draco i jak rozwiniesz całą fabułę. Zastanawia mnie też jak to będzie z tymi pairingami! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
    Życzę dużo weny i pozdrawiam :)

    http://our-own-sense.blogspot.com/
    http://queen-of-war.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Sevmione i kropka! <3
    A teraz tak na poważnie - podoba mi się w jaki sposób to wszystko opisujesz. A rosnące uczucie między Ronem a Hermioną wcale mnie nie dziwi wbrew pozorom. Wojna bardzo potrafi zbliżyć do siebie ludzi, a oni teraz potrzebują wzajemnego ciepła - tym bardziej, że już nie ma z nimi Harry'ego. Nie liczę na szybkie zakończenie ich relacji, wolałabym już raczej powolne, ALE naturalne, żeby samo umarło, żebyś nie wyskoczyła z tym tak nagle jak Filip z konopi.
    Ten Severus to ma pecha... albo go torturują, albo jest więziony, albo się z niego śmieją, albo go nienawidzą. Człowiek chodzący pech oraz nieszczęście. Nie żeby u mnie miał lepiej... a wszystkie autorki tak go kochają prawda? Cóż za paradoks! Niemniej cieszę się, iż w końcu się pojawił.
    Draco zły na ojca chrzestnego z pretensjami do całego świata? Takiego Dracona lubię i coś mi się wydaje, że ten chłopak napsuje mi krwi nie mniej niż w książce... pożyjemy zobaczymy.
    Wreszcie ktoś, kto nie robi z Rona cioty! Masz plusa i to dużego. Może jeszcze coś z tego faceta wyrośnie o ile nie rozszarpią go wilkołaki.
    Liczę na to, że plan Zakonu się powiedzie. Nie mogę się wręcz doczekać kolejnej części. Dodawaj ją szybko! Muszę wiedzieć co dalej z Sevem.
    Ginny to miała szczęście. Nie powiem. Nie wiem czemu, ale od razu przed oczami stanęła mi Bellatrix, choć to istny surrealizm, żeby ona Ginny miała ratować 0,o Jestem ciekawa tej postaci. Dlatego jeszcze raz apeluję - PISZ.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział! Nie mogę się już doczekać następnego!
    Jestem ciekawa im jest ta dziewczyna, która uratowała Ginny. I mam nadzieję, że wszystkie plany Zakonu się udają ;) No i nie mogę się doczekać sceny z Draco i Hermioną :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudny! I, niestety, czas mnie teraz goni, więc nie napiszę nic więcej. Niemniej, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Odetchnęłam z ulgą, ze Ginny nic nie jest. Pytanie kto ją uratował?
    Wątek Sevrusa w lochu u Voldemorta też niezły, jestem ciekawa jak potoczą się jego losy oraz jego współlokatora...
    Draco znowu zmuszony do zabijania... biedactwo :(
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział,
    weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
    Pozdrawiam,
    L. Lora

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
    Pozdrawiam,
    L. Lora

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
    Pozdrawiam,
    L. Lora

    OdpowiedzUsuń
  11. Cholera podoba się i to jak!
    Nie wiem, dlaczego dopiero teraz czytam?
    Ginny żyje. Całe szczęście!

    Pomysł z zaatakowaniem, kiedy mają przewagę jak najbardziej na plus.
    Zaskoczona jestem, oczywiście pozytywnie Ronem, chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak dojrzałym :)


    Zaraz wejdę w zakładkę, bo aż jestem ciekawa co nam się tu utworzy;)

    Pozdrawiam

    Grangervelsnape.blog.pl
    Xl-ma.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj kochana.
    Skądś kojarzę Twój nick więc musiałam wcześniej widzieć Twoje opowiadania. I pewnie tak właśnie było. Dlatego przeczytałam ten rozdział z wypiekami na twarzy. Nie żałuje gdyż opowiadanie zaczyna się naprawdę ciekawie. uwielbiam dramione. Ta miłość chyba będzie rosła we mnie od zawsze. I z pewnością będę tu zaglądać. Szukam ciekawego bloga z opowiadaniem i u Ciebie właśnie go znalazłam. Masz wartką akcje, przyjemny styl i wspaniałe wykreowanie bohaterów. jedyny minus to fakt, że czcionka troche za mała i ciężko się pisze.
    pozdrawiam mocno i z przyjemnością tu wejdę.

    www.autorska-strefa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award :) Jeżeli masz chęć wziąć udział, zapraszam na szczegóły-http://dzikiepochlebstwa.blogspot.com/2016/01/nominacja-do-liebster-award-2.html i życzę kolejnych sukcesów! :)

    Nilkrokusy

    OdpowiedzUsuń
  14. Powiem Ci, że mnie odrobinę przestrzaszyłaś wzmianką o parringach, ale mam nadzieję, że ostatecznie wygra Dramione.
    Co do samego rozdziału: więcej w nim akcji niż opisów przeżyć, dlatego też jest mniej mroczny i depresyjny ( dwóch pierwszych wpisach walczyłam z ciskającymi się do oczu łzami).
    Trochę gryzie mi się Ron w roli głównego sratega Zakonu, ale może być to spowodowane tym, że najzwyczajniej w świecie nie lubię tej postaci.
    Pozdrawiam i życzę weny : )
    Sappy z:
    http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń