"W światłości zawsze ukrywa się
ciemność. Ale czy w ciemności znajdą się przebłyski światła?"
Przebudziła się dopiero, gdy poczuła jak
promienie słońca ogrzewają jej zmarznięte policzki. Poruszyła się, lecz wtedy
po całym jej ciele rozniósł się okropny ból. Czuła, że leży na czymś miękkim, a
jej ciało przykryte było cienkim materiałem. Uchyliła delikatnie powieki, aby
rozejrzeć się po miejscu, w którym się znalazła. Leżała na łóżku w niewielkim
pokoju. Panowała w nim niezupełna ciemność. Jedynym źródłem światła były owe
promienie słońca, które przedzierały się przez delikatnie odsłoniętą zasłonę. W
pomieszczeniu panował porządek, pomijając porozrzucane na ziemi bandaże i
zakrwawione szmaty. Wymogła na sobie uniesienie ręki. Całe jej skóra pokryta
była mnóstwem siniaków, lecz wszystkie poważniejsze rany zostały opatrzone i
zabandażowane. Opuściła głowę na poduszkę, marszcząc nos. Uratowała jej życie.
Dziewczyna, której w ogóle nie znała. Jej zielone oczy zabłyszczały w jej
umyśle, a rysy twarzy w pewien sposób wydawały się jej być znajome. Nagle
usłyszała trzask drzwi, a później uderzenie kluczy o blat stołu. Stukot obcasów
rozniósł się po pomieszczeniu. Już po chwili niewysoka postać, o długich i
kręconych włosach wkroczyła do pomieszczenia. Zdjęła skórzaną, brązową kurtkę i
zarzuciła ją na oparcie krzesła, po czym na nim usiadła. Schowała twarz w
dłoniach i westchnęła ciężko. Ginny prawie niesłyszalnie się poruszyła, jednak
to nie umknęło uwadze kobiety. Od razu podniosła głowę, a jej wnikliwe zielone
oczy spojrzały na nią.
-Obudziłaś się już...-Jej głos
drżał.-Chcesz wody, coś do jedzenia?
Ginny przyglądała się jej ze zdziwieniem.
Chciała grzecznie podziękować, jednak od razu poczuła suchość w gardle i palący
ból w przełyku. Dziewczyna wstała i podeszła do niewielkiego biurka,
postawionego pod oknem, na którym stał dzbanek z wodą. Już po chwili podała jej
szklankę, a ona z wdzięcznością przyjęła jej pomoc również w podniesieniu się z
łóżka. Dłonie trzęsły się jej przeraźliwie, a wysiłek jaki wkładała w
utrzymanie kubka, sprawił, że po jej ciele przeszedł zimny dreszcz. Upiła kilka
łyków, a napój ukoił ból w jej przełyku.
-Połóż się jeszcze.-Zabrała jej z dłoni
szklankę i położyła na stoliczku przy łóżku.-Musisz odpocząć. Jak na razie
lepiej żebyś się nie ruszała oraz nic nie mówiła. Zostałaś dotknięta dość
paskudną klątwą Cruciatusa, którą Rookwood sam pozmieniał. Nie jestem pewna
wszystkich efektów ubocznych, lecz te znane zdołałam usunąć.
Ginny słuchała dziewczyny z przejęciem.
Coraz mniej podobała jej się wizja zostania w łóżku. Nieznajoma najwyraźniej
musiała dość dobrze znać jej oprawcę, jeśli znała jego najnowsze wynalazki z
dziedziny czarno magicznej. Nie miała czasu na spokojne leżenie i oczekiwanie,
aż wszystkie jej rany się zagoją. Musiała odnaleźć Hermionę i Rona. Jednak...
była zbyt słaba. Nie podobała jej się perspektywa zostania pod opieką
dziewczyny, lecz czy miała jakiś wybór? Czuła, że jeśli tylko stanie na nogi,
zaraz upadnie na ziemię. Nadal nie mogła odnaleźć się w narzuconej sytuacji.
Nie mogła uwierzyć, że to koniec. Byli tak pewni wygranej...
-Idę zrobić nam śniadanie. Zjesz
naleśniki?-Spytała, a na jej ustach pojawił się nieśmiały uśmiech.
Ginny pokiwała głową, gdy poczuła jak jej
brzuch skręca się z głodu, na wzmiankę o jedzeniu. Nie wiedziała ile leżała
nieprzytomna. Pomimo tego, że nie ufała nieznajomej, nie mogła oszukać natury
ludzkiej. Jej organizm musiał coś zjeść, aby móc regenerować się szybciej. Ona
również o tym wiedziała. Skinęła głową i zniknęła w drugim pokoju, z którego,
już po chwili, doleciał przepyszny zapach jedzenia.
***
-Musimy działać! I to natychmiast!-Głos
Rona rozniósł się w głównej sali obrad.-Kończy nam się czas... Musimy zapewnić
Ministerstwu ochronę, a świat czarów ostrzec przed niebezpieczeństwem.
Niewielka grupka członków Zakonu Feniksa,
która również przeniosła się do Nowej
Kwatery, spojrzała na
chłopaka z pewnym niepokojem. Oczywiście, że wierzyli w niego i w jego
strategie. Ron Weasley bez zwątpienia był dobrym strategiem, lecz brakowało mu
doświadczenia. A teraz? Każdy nawet najmniejszy,fałszywy ruch mógł ich
wszystkich kosztować życie. Jednak słuchali go nadal. W jego oczach żarzyły się
iskierki determinacji, a jego policzki zalały czerwone rumieńce.
Westchnął zmęczony i spojrzał na mapę
rozłożoną na okrągłym stole. Każdy ze zgromadzonych członków grupy podążył
wzrokiem za palcem, którym wskazał cel. Malutką wioskę na obrzeżach
Londynu.
-Wczorajszy zwiad odkrył, że w okolicach
grupka śmierciożerców zajęła karczmę, w której świętują zwycięstwo. Możemy
wysłać kilku aurorów...
-I co osiągniemy tym ruchem?-Przerwał mu
Kingsley Shacklebolt i poruszył się niepewnie na niewygodnym krześle.-To
posunięcie może nas dużo kosztować, a zapewne nie przyniesie ono żadnego
znaczącego osiągnięcia.
-Mylisz się Kingsley.
Drzwi uchyliły się, a do pomieszczenia
wkroczyła Hermiona. Momentalnie wzok zgromadzonych przeniósł się na nią. Widać
było, że niedawno co wybudziła się ze snu, lecz to nie przeszkadzało jej w tym,
aby stawić się na naradę. Rozejrzała się po salonie. Widziała w oczach
zgromadzonych coś na wzór żalu. Czyżby ona go spowodowała? Pomimo złego stanu,
w którym się znajdowała, starała się wyglądać na pewną swoich słów i kroków.
Szła z wysoko podniesioną głową, próbując zatuszować obolałe ciało, po nocy
pełnej koszmarów. Pomimo, że użyła kilku zaklęć, aby pozbyć się cieni pod
oczami, czuła, że oczy czarodziejów, cały czas spoglądają w jej twarz i
odnajdują jej prawdziwe oblicze. Przestraszonej dziewczynki, która zmuszona
jest to trzeźwego myślenia, aby przeżyć.
-Tym atakiem pokażemy, że nie zeszliśmy do
podziemi. Musimy pokazać ludziom, że Zakon nadal funkcjonuje.
Zajęła miejsce na wolnym krześle tuż przy
Ronie, który posłał jej uśmiech wdzięczności i złapał jej dłoń w swoją. Niby
nic nie ważny gest, jednak dla nich świadczył przede wszystkim o ich uczuciu,
które rosło między nimi, dodając im otuchy i wyzwalając uczucie bezpieczeństwa.
-Voldemort zatai śmierć swoich
popleczników, nie będzie chciał rozgłosu w tej sprawie.
Z sali odezwał się tym razem damski głos.
Minerwa siedziała tuż przy małżeństwu Weasley. Artur trzymał swoją żonę za
dłoń, mocno ją ściskając. Molly natomiast starała się powstrzymywać łzy.
Wyglądali jak cienie ich poprzednich wizerunków. Czy to nie ich los najbardziej
skrzywdził? Ile jeszcze muszą cierpieć? Ile jeszcze dzieci stracić?
-Zatem my postaramy się o tym wszystkich
poinformować.
Hermiona przerwała, próbując nawiązać
kontakt wzrokowy, z każdym ze zgromadzonych. Widziała na ich twarzach wyraz
niepokoju, lecz również i ciekawość.
-Słowa są potęgą. Prorok Codzienny
docierał zazwyczaj do wszystkich czarodziei, czemu nie wykorzystać by go jako
źródło propagandy?-Spytała i przeniosła wzrok na mapę.-Zgadzam się z Ronem.
Jeśli chcemy zaatakować to najlepiej jak najszybciej. Jesteśmy w osłabieniu, ale
mamy możliwość działać z zaskoczenia. Później tą przewagę stracimy.
-Załóżmy, że atak się uda-zaczął
Shacklebolt.-Mamy później tracić czas na wydawanie gazet z wiadomościami o tym,
że udało nam się pokonać grupkę Śmierciożerów. W czym to ma pomóc?
Hermiona chciała otworzyć usta i
wytłumaczyć na czym polega jej plan, lecz ubiegł ją Artur, który powstał, a w
jego oczach zabłysnęły iskierki nadziei.
-Hermiona ma rację. Mugole wykorzystywali
taki sposób w swojej historii. Zapewne wiadomości, które będziemy w nim
zamieszczać będą docierać do Voldemorta. Możemy utrudnić w ten sposób jego
plany, w końcu przysłonięty przez gniew, może nie działać z dokładnym planem, a
więc mogą wedrzeć się jakieś pomyłki.
-Które wykorzystamy.-Dokończyła Hermiona i
uśmiechnęła się z wdzięcznością do ojca Rona.
Mężczyzna usiadł na krześle, a z jego oczu
nie zniknęło rozmarzenie. Zasiała w nim nadzieję. Obawiała się, że może okazać
się ona złudna, lecz... w takich chwilach każdy zryw mógł sprawić, że ponownie
zgrają się w zespół. Musiała zaryzykować.
-Muszę to przemyśleć.- Kingsley popatrzył
w jej oczy, po czym przejechał dłońmi po zmęczonej twarzy.- Bądźcie jednak
przygotowani. Zapiszcie mi listę ludzi, których będę mógł ze sobą zabrać. Chcę
mieć też aktualny stan Zakonu i muszę dowiedzieć się ilu brakuję, wyślemy zwiad
w poszukiwaniu. A!-Przerwał i skierował palec wskazujący w stronę
Hermiony.-Potrzebujemy kontaktu z Prorokiem Codziennym. Przeniesiemy jego
główną bazę do Ministerstwa. Zadbam o jego ochronę.
Zaraz potem zniknął w zielonych
płomieniach kominka. W pomieszczeniu nastała cisza. Hermiona skinęła głową i
jako pierwsza wyszła z pokoju. Całe jej ciało drżało z wycieczenia, a oczy
zaszkliły się łzami. Nie mogła pozwolić sobie teraz na chwile słabości. Bardzo
dobrze o tym wiedziała. Musiała zabrać się do pracy i to jak najszybciej.
Wpadła do swojej sypialni i wyciągnęła z biurka pióro i pergamin. Chciała
zacząć od listy czarodziejów, która była w stanie zaatakować. Jej dłoń przez
moment tkwiła w powietrzu, jednak po chwili opadła i zaczęła pisać.
Usłyszała kroki, a później zaskrzypienie
otwieranych drzwi. Wiedziała kto wszedł, bowiem poczuła charakterystyczny
zapach jego perfum, który drażnił jej nos. Pomimo, że wiele razy wspominała mu
o tym, Ron uwielbiał ten zapach i nie zamierzał go zmienić. Poczuła jego
obecność za sobą, a później ciepło jego podbródka, gdy ten oparł go o jej
ramię. Dłońmi otulił ją, chwytając się za ramiona krzesła. Spojrzał na listę i
zastygł w bezruchu.
-Nie możesz iść.
-Nie mogę?-Odwróciła się do niego, marszcząc
ze zdziwienia czoło.
-Jesteś jeszcze słaba.-Zaczął, lecz gdy
zauważył, że chce coś powiedzieć, dopowiedział.-Może ich potrafisz oszukać, ale
mnie nie. Musisz odpocząć... jeśli coś by ci się stało.
-Nic mi się nie stanie, Ron.-Uśmiechnęła
się do niego delikatnie i przejechała dłonią po jego policzku.-Nie mogę
odpocząć. Muszę im pomóc. Dobrze wiesz, że przydam się w szeregach. Jestem
dobra.
-Nie pozwolę na to. Przynajmniej nie
teraz.
Hermiona spojrzała na niego ze złością i
wstała z krzesła. Poczuła jak zakręciło jej się w głowie, lecz starała się
wyprostować i nie mrużyć oczu. Nie mogła zrezygnować z tej wyprawy.
-Sam powiedziałeś, że nie możemy dać im
więcej czasu.
-Ty zostaniesz.-Podniósł głos.-Zajmiesz
się przeniesieniem Proroka do Ministerstwa.
Odsunął się od niej i skierował swoje
kroki do drzwi. Hermiona zacisnęła dłonie w pięści i wypuściła ze świstem
powietrze.
-Od kiedy możesz mi rozkazywać,
Ron?-Spytała, a w jej głosie słyszalny był wyrzut.
-Od kiedy jestem za ciebie odpowiedzialny.
Zatrzasnął za sobą drzwi, a Hermiona
upadła ponownie na krzesło, chowając twarz w dłoniach. Nie miała siły mu się
sprzeciwiać.
***
Lucjusz wrócił z zebrania bardzo późno.
Padł na krzesło i zamknął oczy. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko, a
serce biło jak opętane. Był chorobliwie blady, a z ust ciekła mu krew. Jej
zapach rozniósł się po pomieszczeniu. Narcyza od razu odbiegła do niego ze
szklanką wody oraz zaczęła wachlować dłonią jego twarz, po której spływały
kropelki potu. Draco stał, opierając się plecami o ścianę i przyglądał się z
nieodgadnionym wyrazem swojemu ojcu. Był taki słaby. Jeszcze nigdy nie okazał
po sobie tyle ile dzisiaj. Ból w jego oczach, potęgowały jęki, które co po
chwilę wydobywały się z jego ust.
-Czemu ci to zrobił? Był niezadowolony z
naszej walki?-Spytała półszeptem Narcyza.
Draco nie mógł dużej na nią patrzyć. Cała
trzęsła się z przerażenia. Lucjusz pokręcił głową i zwrócił głowę w stronę
syna. Draco zauważył w jego oczach coś na kształt żalu i troski. Jednak szybko
odtrącił od siebie te uczucia.
-Seveus żyje. Jest w lochach, ale nie
wypuszczą go dopóki Czarny Pan nie zadecyduje co z nim zrobić.-Zaczął i zmrużył
oczy.
-Będzie żył?
-Jeśli Czarny Pan tak zdecyduje, to...
będzie.
Blondyn odepchnął się od ściany i zaczął
nerwowo kręcić się po pokoju. Dłonie zacisnął w pięści, aż pobielały mu
knykcie. Zęby zgrzytały o zęby, a żyła na jego czole skakała z nerwów. Może i
to było samolubne z jego strony, ale miał za złe Severusowi, że dał się złapać.
Co jak co, ale on powinien wyjść z tego cało. Powinien tu być. Dać Lucjuszowi
lekarstwa, pocieszyć Narcyzę i przede wszystkim zadbać o jego bezpieczeństwo.
Ile jeszcze zdoła wytrzymać? Co jeśli jego maska kontroli runie i ukorzy się
przed Voldemortem? Odpowiedź była prosta... szybko pożegna się z życiem.
-Draco...
Z zadumy wyrwał go słaby głos ojca.
Zatrzymał się i spojrzał na niego z wyrzutem.
-On chce cię wysłać. Znalazł dla ciebie
zadanie, bo... Beatrisa zniknęła. Będziesz musiał ją znaleźć, znaleźć i zabić.
Za zdradę.
Na początek chcę przeprosić, że nie
dodawała tak długo ( dość ciężki okres był za mną). Jednak dzisiaj pojawiła się
wena i... proszę! Skończyłam. Ważne jest również żebyście weszli do zakładki
"O blogu", bowiem znajduje się w nim taka podgrupa jak parring. Wolę
ostrzec wszystkich, którzy zaczynają czytać, aby potem nie byli na mnie źli,
czy też czuli się oszukani, że nie wywiązałam się z umowy (szablon nie znaczy,
że to będzie główny parring, pokazuje on natomiast to, że Draco i Hermiona będą
moim głównymi bohaterami). A teraz co do rozdziału, jak Wam się podobał? :)
Cieszę się, że wreszcie pojawił się Severus, ale nie cieszę się z powodu uczucia, które między Hermioną i Ronem rośnie. Wolałabym, żeby malało, albo najlepiej od razu zniknęło...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Severusa to mam nadzieję, że Voldemort nie będzie go dręczył, męczył i torturował, bo ciężko mi czytać o cierpieniu mojej ukochanej postaci.
Interesujący jest pomysł wysłania Dracona w pogoń za Bellą. Liczę na to, że opiszesz jego poszukiwania :)
Pozdrawiam i życzę weny :)
Rozdział bardzo mi się podobał ;) fajnie opisujesz akcję jestem ciekawa co wyjdzie z planu Zakonu
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i oczywiście czekam na next!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam do mnie na miniaturkę
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com
Bardzo mi się podoba to w jaki sposób kreujesz świat i bohaterów. Nie przepadam za parowaniem Rona i Hermiony, więc mam nadzieję, że to się skończy szybko!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem jak potoczą się losy Severusa i Draco i jak rozwiniesz całą fabułę. Zastanawia mnie też jak to będzie z tymi pairingami! Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
http://our-own-sense.blogspot.com/
http://queen-of-war.blogspot.com/
Sevmione i kropka! <3
OdpowiedzUsuńA teraz tak na poważnie - podoba mi się w jaki sposób to wszystko opisujesz. A rosnące uczucie między Ronem a Hermioną wcale mnie nie dziwi wbrew pozorom. Wojna bardzo potrafi zbliżyć do siebie ludzi, a oni teraz potrzebują wzajemnego ciepła - tym bardziej, że już nie ma z nimi Harry'ego. Nie liczę na szybkie zakończenie ich relacji, wolałabym już raczej powolne, ALE naturalne, żeby samo umarło, żebyś nie wyskoczyła z tym tak nagle jak Filip z konopi.
Ten Severus to ma pecha... albo go torturują, albo jest więziony, albo się z niego śmieją, albo go nienawidzą. Człowiek chodzący pech oraz nieszczęście. Nie żeby u mnie miał lepiej... a wszystkie autorki tak go kochają prawda? Cóż za paradoks! Niemniej cieszę się, iż w końcu się pojawił.
Draco zły na ojca chrzestnego z pretensjami do całego świata? Takiego Dracona lubię i coś mi się wydaje, że ten chłopak napsuje mi krwi nie mniej niż w książce... pożyjemy zobaczymy.
Wreszcie ktoś, kto nie robi z Rona cioty! Masz plusa i to dużego. Może jeszcze coś z tego faceta wyrośnie o ile nie rozszarpią go wilkołaki.
Liczę na to, że plan Zakonu się powiedzie. Nie mogę się wręcz doczekać kolejnej części. Dodawaj ją szybko! Muszę wiedzieć co dalej z Sevem.
Ginny to miała szczęście. Nie powiem. Nie wiem czemu, ale od razu przed oczami stanęła mi Bellatrix, choć to istny surrealizm, żeby ona Ginny miała ratować 0,o Jestem ciekawa tej postaci. Dlatego jeszcze raz apeluję - PISZ.
Super rozdział! Nie mogę się już doczekać następnego!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa im jest ta dziewczyna, która uratowała Ginny. I mam nadzieję, że wszystkie plany Zakonu się udają ;) No i nie mogę się doczekać sceny z Draco i Hermioną :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Rozdział cudny! I, niestety, czas mnie teraz goni, więc nie napiszę nic więcej. Niemniej, czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Cassie :)
wieczne-pioro-cassie.blogspot.com
Odetchnęłam z ulgą, ze Ginny nic nie jest. Pytanie kto ją uratował?
OdpowiedzUsuńWątek Sevrusa w lochu u Voldemorta też niezły, jestem ciekawa jak potoczą się jego losy oraz jego współlokatora...
Draco znowu zmuszony do zabijania... biedactwo :(
Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział,
weny życzę!
Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
L. Lora
Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
L. Lora
Bardzo mi się podoba ! I widzę...że Ron jest tu dobry. Wiem przecież że nie lubisz jako tako tej postaci. ;) Czytałam twój rozdział podczas lekcji i strasznie mnie wciągnął. Super początek. I jaka zdrada Beatrice ? Krótko tylko dałaś nam wgląd do myśli Draco ale byłam mile zaskoczone że były takie... Egoistyczne. Duży plus za to.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
L. Lora
Cholera podoba się i to jak!
OdpowiedzUsuńNie wiem, dlaczego dopiero teraz czytam?
Ginny żyje. Całe szczęście!
Pomysł z zaatakowaniem, kiedy mają przewagę jak najbardziej na plus.
Zaskoczona jestem, oczywiście pozytywnie Ronem, chyba jeszcze nigdy nie widziałam go tak dojrzałym :)
Zaraz wejdę w zakładkę, bo aż jestem ciekawa co nam się tu utworzy;)
Pozdrawiam
Grangervelsnape.blog.pl
Xl-ma.blog.pl
Witaj kochana.
OdpowiedzUsuńSkądś kojarzę Twój nick więc musiałam wcześniej widzieć Twoje opowiadania. I pewnie tak właśnie było. Dlatego przeczytałam ten rozdział z wypiekami na twarzy. Nie żałuje gdyż opowiadanie zaczyna się naprawdę ciekawie. uwielbiam dramione. Ta miłość chyba będzie rosła we mnie od zawsze. I z pewnością będę tu zaglądać. Szukam ciekawego bloga z opowiadaniem i u Ciebie właśnie go znalazłam. Masz wartką akcje, przyjemny styl i wspaniałe wykreowanie bohaterów. jedyny minus to fakt, że czcionka troche za mała i ciężko się pisze.
pozdrawiam mocno i z przyjemnością tu wejdę.
www.autorska-strefa.blogspot.com
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award :) Jeżeli masz chęć wziąć udział, zapraszam na szczegóły-http://dzikiepochlebstwa.blogspot.com/2016/01/nominacja-do-liebster-award-2.html i życzę kolejnych sukcesów! :)
OdpowiedzUsuńNilkrokusy
Powiem Ci, że mnie odrobinę przestrzaszyłaś wzmianką o parringach, ale mam nadzieję, że ostatecznie wygra Dramione.
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału: więcej w nim akcji niż opisów przeżyć, dlatego też jest mniej mroczny i depresyjny ( dwóch pierwszych wpisach walczyłam z ciskającymi się do oczu łzami).
Trochę gryzie mi się Ron w roli głównego sratega Zakonu, ale może być to spowodowane tym, że najzwyczajniej w świecie nie lubię tej postaci.
Pozdrawiam i życzę weny : )
Sappy z:
http://dramione-naucz-mnie-latac.blogspot.com/